KLEINESS HAFF I PEENESTROM

W tym rozdziale popłyniemy przez Kleiness Haff do początku cieśniny Peenestrom i dalej w kierunku jej ujścia do Greifswalder Bodden. Po drodze wykonamy dwa skoki w bok: rzeką Peene do Anklam i w głąb zatoki Achterwasser.

Wypływając poza granice kraju, na „tereny obcojęzyczne”, warto przygotować coś w rodzaju wizytówki jachtu. Często nazwa jachtu, imię i nazwisko kapitana,  wywołują popłoch bosmanów. Głównie ze względu na nazwę jachtu „Szwendaczek” oraz nazwisko zawierające „sz” doświadczyłem tego wielokrotnie. Wizytówka winna  zawierać: nazwę jachtu, imię i nazwisko kapitana, liczbę  osób w załodze, długość jachtu, banderę, nazwę portu macierzystego. W kilku portach zwłaszcza duńskich wymagano nr polisy ubezpieczeniowej.

 

KLEINESS HAFF

Prehstoria. Obecność człowieka stwierdzono na Uznamie już w młodszej epoce kamiennej (4000 p.n.e.-1800 p.n.e.). Z tego okresu pochodzi 11 znalezionych kamiennych grobów. W epoce brązu (1800 p.n.e.-800 p.n.e.) wyspa była już stosunkowo gęsto zasiedlona, świadczy o tym prawie 100 odkrytych osad i grodzisko z epoki brązu w rejonie góry Golm. W połowie I tysiąclecia naszej ery, zamieszkująca tu ludność pochodzenia germańskiego z niejasnych przyczyn opuszcza wyspę, a na jej miejsce napływają Słowianie. Te wzmiankowane „niejasne przyczyny” można interpretować jako; „.. dali nogę pod naporem plemion słowiańskich”.

Słowianie. Najliczniejsza etnicznie i językowo indoeuropejska grupa ludnościowa w Europie, zamieszkująca wschodnią część naszego kontynentu. Do Słowian zalicza się większość narodów żyjących współcześnie na wschód od linii Świnoujście – Wenecja. W przeszłości istniały również grupy Słowian dackich, panońskich i połabskich. Istnieje kilka hipotez pochodzenia Słowian, jednak wszystkie oparte są na skąpych i niepewnych przesłankach. Według różnych koncepcji pierwotne siedziby Słowian lokalizuje się na obszarze od morza Aralskiego do wybrzeży Atlantyku. Językoznawcy twierdzą, że języki słowiańskie mają domieszki wskazujące na kontakty z mieszkańcami Wyżyny Irańskiej, ludami bałtyjskami a nawet koczownikami wielkiego stepu euroazjatyckiego. Analiza DNA sugeruje pochodzenie z wybrzeży Atlantyku. Jako wspólnota językowa wykształcili się ok. poł. I tysiąclecia n.e. z bałto-słowiańskiej grupy językowej. Trwa spór o ich pochodzenie,

Najstarsze źródła pisemne wspominające Słowian (lub ludy utożsamiane ze Słowianami, słusznie lub nie) pochodzą od historyków i geografów greckich, rzymskich, gockich, bizantyjskich i arabskich: (Prokopiusz, Geograf Bawarski, Ibrahim ibn Jakub …)

Pierwszym ludem, przez niektórych uważanym za prasłowiański są Wenedowie. Wymienia ich w I wieku n.e. Tacyt, wśród mieszkańców ówczesnej północno-wschodniej Germanii. Trzeba jednak zauważyć iż uczeni z basenu Morza Śródziemnego wszystkie ludy kłębiące się na północ od Dunaju nazywali Germanami. W II wieku Ptolemeusz także wymienia Wenedów. Możliwe, że można ich identyfikować po części z twórcami kultury przeworskiej i zarubinieckiej. Nie ma jednak dowodów, że Wenetowie / Wenedowie wzmiankowani przez autorów z początku naszej ery są identyczni z Wenedami, o których pisze się w VI wieku.

Posuwając się ciągle na zachód słowiańskie plemiona, po bitwie z Hunami nad rzeką Nedao w 454 r., zajęły Kotlinę Czeską i Słowację. Około 526 r., zajęły Morawy, a po 512 r., tereny między Odrą i Łabą. W VI wieku Jordanes wymienia trzy nazwy Słowian lub grup Słowian: Wenedowie, Antowie i Sklawinowie. W latach 518 – 527 Antowie najechali Bizancjum, potem ich nazwa znika z zapisów historycznych. W latach 549 – 550 Sklawinowie spustoszyli prawie cały Półwysep Bałkański. W 551 roku rozbili pod Adrianopolem armię Justyniana I, a w 558 r., ponownie najechali Bizancjum.

Na przełomie VI i VII wieku Słowianie rozpoczęli dalszą ekspansję. Wśród nich podążali Serbowie, Chorwaci, Dulębowie, Obodrzyci, Drzewianie, Wieleci, Wolinianie, Pyrzyczanie, Słowińcy i Kaszubi. Z tego też okresu pochodzą pierwsze dokładniejsze opisy ich społeczności i trybu życia.

Najstarszy znany ustrój panujący wśród Słowian to demokracja wojenna, związana z przekształcaniem się pierwotnego społeczeństwa w społeczeństwo klasowe i tworzeniem się organizacji wielkoplemiennych, które później umożliwiły powstanie pierwszych państw słowiańskich. Ludność zajmowała się hodowlą bydła i uprawą ziemi, głównie prosa i beru. Budowała osady jednodworcze w lasach, nad rzekami, często wśród bagien i moczarów. Były to duże, pojedyncze gospodarstwa rolno-hodowlane, należące do jednej wielkiej rodziny. Kilka spokrewnionych rodzin tworzyło ród, wspólnotę opartą na związkach krwi. Ziemię uprawiano przez kilka lat, a po jej wyjałowieniu przenoszono siedzibę o kilka lub kilkanaście kilometrów. Na nowym miejscu wypalano las i użyźniano popiołem ugory.

Do elity plemiennej należała starszyzna, wybierana z najbogatszych rodów (żupani i władykowie) oraz wojownicy posiadający konie. Pośród nich, na ogólnym zgromadzeniu zwanym wiecem, wybierano dowódców wojskowych. W czasie wędrówki we wszystkich kierunkach i ciągłych wojen właśnie dowódcom wojskowym udało się utrzymać faktyczną władzę polityczną i przekazać ją nawet własnym synom, mimo, że większość spraw plemiennych załatwiano nadal podczas ogólnego zgromadzenia (wiecu).

W pierwszej połowie VII wieku zaczęły pojawiać się efemeryczne państwa słowiańskie, będące związkami plemion zjednoczonych osobą władcy. Znane są: Państwo Samona, Karantania: państwo założone przez słowiańskie plemię Karantan. głównym ośrodkiem był Krnski Grad (okolice dzisiejszego Klagenfurtu w Austrii). Bułgaria: państwo założone przez turecki lud Protobułgarów, którzy ulegli slawizacji, Slawonia, Chorwacja, Wielka Morawa na terenie Moraw i Słowacji. Koniec pierwszego tysiąclecia sprzyjał powstaniu trwałych państw słowiańskich, z których większość istnieje do chwili obecnej.

Tereny Pomorza Zachodniego, Vorpommern, Meklemburgii, a nawet okresowo nasadę Półwyspu Jutlandzkiego zamieszkiwało ponad dwadzieścia plemion słowiańskich. Na te ziemie przybyli w dwóch falach około VII-VIII wieku. Pierwsza fala osiedliła się na zachód od rzeki Reknitz, tworząc tak zwany Związek Obodrycki. Druga fala utworzyła Związek Welecki i zamieszkała pozostałe z wymienionych terenów. Mimo wspólnego pochodzenia, identycznego języka, religii i zwyczajów, obydwa twory polityczne przez prawie 500 lat istnienia żarły się z sobą jak przysłowiowy pies z kotem, co sprzyjało państwom ościennym i doprowadziło ostatecznie do utraty niepodległości.

Historia wyspy Uznam. W roku 1128, książę Warcisław I przyjmuje chrzest z rąk Ottona z Bambergu. W 1155 r. powstaje klasztor w miejscowości Grobe, który w 1309 r. zostaje przeniesiony do wsi Pudagla. Istnieje także już klasztor w Krummin. W krótkim czasie dobra klasztorne obejmują prawie całą wyspę Uznam, i stan taki trwa do czasów reformacji, kiedy to zostają przejęte przez książąt pomorskich.

Otton z Bambergu. Bogate i wojownicze Pomorze było łakomym kąskiem dla chrześcijańskich władców ościennych krajów, którzy usiłowali zawładnąć ujściem Odry. Próbowano różnych metod, od użycia siły do prób pokojowej chrystianizacji. Ale bezskutecznie. Pomorzanie trwali w bałwochwalstwie i było im z tym dobrze. Wrogie ataki odpierano zbrojnie a misjonarzy wypędzano kijami. Dopiero Bolesław III Krzywousty połączył dwie niezależne metody w jedną. Wysłał misjonarzy w asyście wojska. I to było to. W 1124 roku zorganizował misję kierowaną przez Ottona z Bambergu. Sprawy techniczne powierzono kasztelanowi santockiemu Pawlikowi, który dowodził drużyną pięciuset sprawnych wojów.

Zachował się list Krzywoustego zapraszający Ottona do udziału w przedsięwzięciu.

„Stąd ponieważ jest rozpowiadana twoja niestrudzona świętość, skora do wszelkiego szlachetnego dzieła, zgodnie z naszym pragnieniem błagamy, najdroższy ojcze, niech nie wzbudzi niezadowolenia propozycja przyjęcia tego rodzaju pracy dla chwały Bożej i wzrostu twego własnego uświęcenia. A także i ja po ojcowsku oddany ci sługa, pokryję wszystkie wydatki twoje i twoich towarzyszy podróży i tłumaczy języka i kapłanów pomocniczych i wszystko cokolwiek byłoby potrzebne dostarczę, tylko ty najdroższy ojcze, zechciej przybyć.”

Na takie dictum Otton nie mógł odmówić i pojechał na misję. Z biskupem kolaborował pomorski książę Warcisław I, pewnie licząc na utworzenie dynastii. Ze strony polskiego księcia był to majstersztyk polityczny. Jeśli misja powiedzie się Krzywousty zalegalizuje podbój Pomorza, będzie miał nowe lenno i zasługę przed papieżem. Jeśli zaś Otton zasili grono męczenników Polska będzie miała cenne relikwie nowego świętego. Relikwie poprzedniego męczennika św. Wojciecha, misjonarza Prusów zostały zrabowane w czasie najazdu Czechów.

Orszak biskupa wędrował po kraju zatrzymując się na kilka tygodni w większych grodach: Stargard, Pyrzyce, Kamień Pomorski, Wolin, Szczecin, Gartz, Lubiń i ponownie Wolin. Pracowity biskup chrzcił tysiącami Pomorzan budował kościoły i niszczył pogańskie świątynie. Wg kronikarza wszędzie przyjmowano go z ochotą. W czasie pierwszej wizyty w Wolinie nawet z takim entuzjazmem, że obito go kijami i zakazano głoszenia słowa bożego. Nawet kasztelan Pawlik nie pomógł.

Jednak, mimo poświęcenia misjonarzy Ottona i Pawlika, tereny Pomorza Zachodniego pozostawały w znacznej części pogańskie. Brak księży, opór pogańskiej kasty kapłańskiej i dawne wierzenia ludu wciąż powodowały, że chrześcijaństwo na Pomorzu było słabe i powierzchowne. W związku z tym Otto pertraktował z królem Franków , który rościł sobie prawo do wszystkich terenów pomorskich położonych na zachód od Odry, aby ten pomógł mu zorganizować drugą wyprawę misyjną na te właśnie tereny.

Druga wyprawa misyjna Ottona rozpoczęła się wiosną 1128 roku. W Dyminie (dawne miasto książęce, dziś Demmin na terenie Niemiec) powitał biskupa znowu książę pomorski Warcisław I. Następnie został zwołany wiec możnych w Uznamie, gdzie Otton z Bambergu bez sprzeciwów uzyskał zgodę na działalność chrystianizacyjną. Kolejnymi etapami podróży Ottona były Wolgast (Wołogoszcz) i Choćków. W obu tych miejscowościach misjonarz kazał wznieść nowe kościoły. Wkrótce odwiedził również Szczecin, Wolin i Kamień Pomorski.

Po zakończeniu swojej misji powrócił do Bambergu. Pięćdziesiąt lat po śmierci został kanonizowany. Warcisława zabił poganin z plemienia Wieletów, mocno zdenerwowany uwiedzeniem żony przez księcia. A o losach Pawlika historia milczy.

 

WIEK XVIII, CZYLI WIELE BIJATYK DUŻYCH I MAŁYCH

Burzliwe losy przeżywał Uznam w czasie wojny trzydziestoletniej. Po wojnie wyspa dostała się pod panowanie szwedzkie. W roku 1720 za kwotę 2 mln talarów odkupił ją Fryderyk Wilhelm I, a już w roku 1740 Fryderyk II Wielki rozbudował port świnoujski. Wtedy też zadebiutowała wojenna flota pruska.

Szwedzko-Pruska bitwa morskaNa wodach Zalewu Szczecińskiego pomiędzy Ueckermünde a Nowym Warpnem, 10 września 1759 roku. Był to epizod Wojny Siedmioletniej, wszczętej w 1756 roku przez króla Prus Fryderyka II (Wielkiego) przeciwko Saksonii i Austrii, a wkrótce toczonej z antypruską koalicją całej Rzeszy Niemieckiej, Szwecji, Francji i Rosji. Przystąpienie do wojny Szwecji w 1757 roku stworzyło zagrożenie dla pruskiej części Pomorza i Szczecina. Celem Szwedów było odzyskanie tych terytoriów utraconych kilkadziesiąt lat wcześniej, w trakcie II Wojny Północnej. W latach 1757-1758 mnożyły się korsarskie wypady Szwedów i ich stacjonującej przy pruskiej granicy u ujścia Piany flotylli na wybrzeża wysp Uznam i Wolin. Szwedzkie wojska kilkakrotnie przekraczały granicę, zajmując wyspy i obszary na zachód od Odry. Były wprawdzie wypierane przez odziały pruskie, jednak skutecznie udawało im się blokować drogi wodne do szczecińskiego portu i paraliżować morski handel stolicy Pomorza. Aby temu przeciwdziałać w 1758 roku Prusacy zbudowali przybrzeżne fortyfikacje nad odrzańskimi ujściami: Piany, Świny (Swine) i Dziwny (Dievenow), a także szańce pod Trzebieżą (Ziegenort), Jasienicą (Jasenitz) i Policami (Pölitz). Wiosną 1759 roku na rozkaz Fryderyka II w Szczecinie rozpoczęto budowę małej floty wojennej dla obrony portu i Zalewu Szczecińskiego. Wykorzystano istniejące statki handlowe i rybackie, przerabiając je na okręty wojenne. Wyposażenie i uzbrojenie zapewnił garnizon szczeciński, dostarczając również część kanonierów z jednostek artyleryjskich. Pozostałą część załóg skompletowano przeszkalając marynarzy floty handlowej i żołnierzy piechoty. W sumie wystawiono niewielką flotę, liczącą 12 okrętów: 8 większych (galeoty i galery, uzbrojone w sumie w 20 dział) i 4 mniejsze (barkasy, każdy z jednym moździerzem na pokładzie), z okrętem flagowym „König von Preußen”, ok. 550 ludźmi załóg, w tym 150 kanonierami i 24 oficerami. Okrętami dowodzili kapitanowie dobrani z floty handlowej. Nominację na głównodowodzącego otrzymał kapitan von Köller, wcześniej oficer piechoty.
W sierpniu 1759 roku Szwedzi ponownie wkroczyli do pruskiej części Pomorza. Zdobyli wyspę Uznam i Świnoujście, gdzie zablokowali port, zatapiając stojące w nim statki. Blokada dostępów do szczecińskiego portu stawała się coraz bardziej szczelna. Szwedzkim operacjom na Pomorzu towarzyszyła flota, która miała wpłynąć na Zalew Szczeciński i zagrozić Szczecinowi. Na jej spotkanie wyruszyła pruska flotylla ze Szczecina.
Wojenna flota szwedzka była o wiele silniejsza, liczyła w sumie 21 okrętów, w tym statek prowiantowy i szpital, z załogami liczącymi prawie 2,5 tys. ludzi.
Do pierwszej potyczki doszło 20 sierpnia 1579 roku, gdy szwedzkie okręty wypłynęły z Piany na Mały Zalew. Po paru wystrzałach zawróciły jednak, bojąc się trafienia na mieliznę. Szczecińska flotylla obrała wówczas linię obrony długości ok. 4 mil morskich pomiędzy ławicami Repziner Haken przed Starym Warpnem (Altwarp) i Woitziger Haken, przy wybrzeżu wyspy Uznam. 10 września 1759 roku, ok. godziny 8.00-9.00 rano, przy bezwietrznej pogodzie okręty szwedzkie zaatakowały flotyllę pruską. Po dwóch godzinach ostrzału prawe skrzydło pruskiej linii obrony uległo przewadze sił szwedzkich. Mimo silnego oporu pruskie okręty jeden po drugim były przez Szwedów zdobywane i niszczone. Jako pierwszy został odcięty i zdobyty abordażem „Prinz von Preußen”. Jego działa skierowano do ostrzeliwania innych okrętów pruskich. Szczególnie dotkliwie przez niego atakowany, otoczony ze wszystkich stron „Mars” zaniechał oporu. Wkrótce całkowicie niezdolne do dalszej walki stały się „Prinz Heinrich” i „Prinz Wilhelm”. Flagowy „König von Preußen” walczył samotnie, ale zmuszony został do odwrotu w kierunku Trzebieży (Ziegenort), gdzie podziurawiony 36 strzałami, ze zniszczonym sterem i otoczony przez przeciwników, podzielił los pozostałych. Brak wiatru uniemożliwił mu ucieczkę, załoga skapitulowała. Tylko trzem mniejszym okrętom udało się ujść na południe pod ochronę dział pruskich baterii nadbrzeżnych i nieuszkodzonym dotrzeć do Szczecina. I tylko one ocalały, cała pozostała pruska flotylla została zniszczona. Całe starcie trwało do godz. ok. 16.00. Po stronie pruskiej było 30 zabitych i rannych, Szwedzi wzięli do niewoli 481 mężczyzn. Ale i oni zapłacili wysoką cenę zwycięstwa: ich dwa okręty zostały zatopione, trzeci z całą załogą wyleciał w powietrze. Większość pozostałych była lżej lub ciężej uszkodzona. Mieli 24 zabitych i rannych (inne źródła podają 120 poległych, 300 rannych).
W drodze do Szwecji 161 pruskich jeńców napadło na załogę galeoty „Schildpadd”, którą byli przewożeni, opanowali statek i odprowadzili go do Kołobrzegu. Dwóch szwedzkich oficerów i 26 ludzi załogi trafiło do pruskiej niewoli.

Powyższy tekst jest fragmentem opracowania pana Andrzeja Kotuli. 

Mimo zagłady pierwszej pruskiej floty pomorskiej jej cel został osiągnięty. Szwedzi zaniechali wówczas dalszego natarcia na Zalew Szczeciński i Szczecin, choć opanowali całą pruską część Pomorza na zachód od Odry i wtargnęli do Brandenburgii. Wkrótce zostali jednak stamtąd wyparci, a na przełomie 1759/60 zmuszeni do wycofania się za Pianę. Ze zmiennym dla obu stron szczęściem wojna toczyła się jeszcze kilka lat. W 1760 roku w Szczecinie zbudowano nową, również niewielką flotę wojenną. Jednak od marca do listopada 1761 roku Szwedzi praktycznie panowali na całym Zalewie Szczecińskim. Wojnę zakończył w 1763 roku traktat pokojowy, który potwierdził terytorialne status quo z 1720 roku. Granicą szwedzko-pruską pozostała Piana (Peene).

W sierpniu 2012 roku rybak z Nowego Warpna pan Maciej Dera odkrył stary wrak niedaleko od półwyspu Podgrodzie, w miejscu gdzie mógł spocząć jeden z zatopionych uczestników bitwy. Jednak wydobyta sieciami drewniana wręga wg pani Iwony Pomian z Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku wygląda na znacznie starszą.

Kleiness Haff,  to rozległy, zwarty akwen otoczony głównie niskimi brzegami. Jedynie wyspa Uznam wznosi się na kilkadziesiąt metrów nad lustro wody. Tam też widać kilka stromych klifów. Liczne mielizny i stada sieci wymuszają konieczność starannej nawigacji. Na brzegach funkcjonuje kilka niewielkich portów, warto je odwiedzić. Póki co płyniemy, refując żagle w miarę potrzeby, wtedy nic, lub bardzo niewiele tracimy na prędkości a żegluga jest spokojniejsza i takielunek nie ulega przeciążeniom. Można też iść efektywnie ostrzej do wiatru jako, że przy niewielkim przechyle niewiele maleje opór boczny i dryf się nie zwiększa.

„Szwendaczek” na dwa refy. Foto: Magda Podgórska

Żeby uniknąć zamieszania, odwiedzane porty lokalizuję w odniesieniu do akwenu nad, którym leżą. Przykładowo porty i przystanie opisywane w tym rozdziale , będą pogrupowane wg klucza: leżące nad Kleiness Haff brzeg północny,  nad Kleiness Haff brzeg południowy, na brzegach cieśniny Peenestrom.  

 

KLEINESS HAFF brzeg północny

KAMMINKE

Podejście. Zarządzany przez gminę port w Kamminke dysponuje ponad 20 miejscami postojowymi, z czego 10 wydzielono jako miejsca gościnne. Ten były port rybacki leży bezpośrednio przy polskiej granicy. Na molo północnym znajduje się przystań dla statków pasażerskich. Port posiada sanitariaty, które są niedostępne w nocy, Umocnienia portowe i urządzenia na kei znajdują się w kiepskim stanie. W najbliższym czasie ponoć nastąpi generalna modernizacja mariny.

Byłem zmuszony przetrwać silny, trzydniowy sztorm w Kamminke. Wiało 8-9 z W-SW.  Postój utrudniał rozkołys panujący w całym basenie i szarpiący przycumowanymi jachtami. Groziło wyrwanie knag z pokładu. Lekarstwem okazało się obłożenie cum na dużych, ciężkich oponach wiszących na nabrzeżu. Dzięki ich amortyzującej masie,  jachtem przestało nerwowo szarpać.

Oprócz wspaniałego położenia za atrakcję turystyczną okolicy uważane jest wzgórze Golm, znajdujące się w pobliżu najwyższe wzniesienie wyspy Uznam (66 m nad punktem zerowym odniesienia). Do przechadzek zapraszają również rezerwat przyrody i jeden z największych cmentarzy wojennych.  Spoczywa tu ponad 30 tys ludzi, głównie ofiar bombardowania Świnoujścia w ostatnich miesiącach II wojny.

Na drugim wierzchołku wzgórza leżą resztki grodziska z epoki brązu. Prawdopodobnie służyło ochronie okolicznej ludności i być może pełniło rolę siedziby władcy. Okres ten, jak zresztą wszystkie inne nie był złotym wiekiem powszechnej szczęśliwości. Wprost przeciwnie, obfitował w wojny i inne konflikty zbrojne. W dolinie niezbyt odległej rzeczki Tollense na stałym ladzie przypadkiem odkryto pole bitwy z tego okresu. Nadbrzeżne torfy kryły kilkaset czaszek pochodzących z tego okresu. Większość ludzi zabito narzędziami tępokrawędzistym, czyli maczugami lub pałkami. Skupienie szczątków na niewielkiej powierzchni sugeruje, że mogło to to być miejsce zbiorowego mordu. 

Zakamarki Kamminke. Foto: Kazimierz Olszanowski

Z Kamminke można w czasie krótkiego spaceru dojść do przejścia granicznego i pojechać z Wydrzan miejskim autobusem do Świnoujścia.

 

DARGEN

Podejście. Kilka milek na zachód od Kamminke leży malutka przystań połączona szosą ze wsią Dargen. Prostokątny basenik portowy osłonięty jest pirsem-falochronem z granitowych bloków. Niegdyś rozładowywano tu barki dostarczające amunicję dla baterii artyleryjskich rozlokowanych we wschodniej części wyspy Uznam. Konstrukcja  niezbyt chroni przed wichrem i rozkołysem z SE. Podejście wymaga starannej nawigacji w czasie dobrej widoczności i powinno się rozpoczynać „z głębokiej wody”, najlepiej od pławy H4. Sterujemy na zachodni kraniec klifu biegnącego od Kamminke. Po zbliżeniu się do linii wyznaczającej oś basenu kręcimy na NW i przyjmujemy kurs na główki wejściowe. Podejście zapewnia głębokość 1,50 metra. Na lewo od kursu zalegają skupiska głazów przykrytych tylko nieco ponad metrową warstwą wody (1,30 metra). W ostatnich dwóch latach ponoć ustawiono kilka nieświecących pławek.

W pobliskim Dargen urządzono muzeum techniki eksponujące głównie zabytki motoryzacyjne z epoki NRD.

 

STOLPE am der Haff

Podejście. O 3 km na wschód od Usedom leży w spokojna miejscowość Stolpe. Głębokości w porcie oscylują około 1 metra przy średniej wodzie. Przystań mieści się w ujściu dużego kanału melioracyjnego. Jest tylko jeden problem : „port” Stolpe to  niewielka dziura w brzegu, jakieś ujście dużego kanału odwadniającego. Głębokości na podejściu ograniczają dostęp dla łódek o zanurzeniu ponad jeden metr. A i takie powinny raczej korzystać z wyższej wody.

Nazwa wsi prawdopodobnie pochodzi od słowiańskiego słowa „stołb” co oznacza obronną wieżę. Tu w średniowieczu stanął zamek Stolpe, przebudowany w XVII wieku . W 1905 roku gruntownie przeprojektowany do funkcji domu opieki dla „lepszych gości”. W 1945 roku ostatni arystokratyczni pensjonariusze uciekli, Rosjanie zabrali co mogli a budowle stały się dogodnym kamieniołomem dla miejscowej ludności. Obecnie jest to prawie ruina bez większych szans na odbudowę.

Przystań w Stolpe am Haff. Foto: Piotr Biniek

Uznam malowany przez Sabine CurioSabine Curio urodziła się w 1950 roku w Ahlbeck na wyspie Uznam, w pobliskim Heringsdorfie uczyła się w szkole średniej.

Po studiach w Akademii Sztuk Pięknych w Berlinie-Weissensee w klasie, Wielanda Förstera powróciła na wyspę gdzie zamieszkała w starym domu nad brzegiem zalewu w miejscowości Stolpe. Tam mieszka i maluje. A jak maluje? To trzeba sprawdzić samemu, wystarczy zawitać do jej gościnnego domu. 

Dom Sabine Curio. Foto: Piotr Biniek

USEDOM

Podejście. Miasteczko i marina leżą w pewnym oddaleniu od brzegów Peenestrom nad brzegiem niewielkiego jeziorka Usedomersee, dostępnego wąską cieśniną Der Strom. Minimalne głębokości na podejściu ok 2.50 metra. Ostatnio otrzymałem informację  pojawiających się wypłyceniach na farwaterze, ale nie miałem okazji sprawdzić tego. W 2019 roku w miejscu postenerdowskiego portu zbudowano nową marinę na ponad 100 jachtów. Marina wyposażona w pływające pomosty z bardzo wygodnymi  Y-bomami.  Akwen portowy wykonano w sposób pozwalający na bezpieczne manewrowanie nawet przy silnych wiatrach.

Już dala widoczna jest masywna wieża Kościoła Mariackiego wyznaczająca centrum miasteczka Usedom. Jej widok jeszcze długo nam będzie towarzyszył, bo nasza droga wiedzie wzdłuż cieśniny Peenestrom okrążającej półwysep Usedomer Ort, na którym rozciąga się miasteczko.

Historia. Usedom był mocnym grodem strzegącym południowego wejścia na Peenestrom. Konieczność utrwalenia chrześcijaństwa spowodowała utworzenie klasztoru. Zlokalizowano go na przedmieściu Grobe (Grobia). Ożywienie gospodarcze wywołane przez klasztor norbertanów spowodowało istną inwazję niemieckich kolonistów i rozkwit grodu. Prawa miejskie otrzymał Usedom w 1298 roku. Jako jedno z niewielu miast pomorskich Usedom nigdy nie był członkiem Hanzy, co nie sprzyjało trwałemu rozwojowi. W ostatnim dziesięcioleciu XV wieku zbudowano tu okazały Kościół Mariacki. Wkrótce miasto stało się centrum politycznym i gospodarczym wyspy Uznam. W roku 1475 w znacznej części uległo spaleniu. W latach 1630 – 1721 Usedom był przejściowo w rękach Szwedów, którzy wykonali fortalicje strzegące przeprawy promowej. Na starych mapach widoczne są szańce na wyspie Uznam oraz ufortyfikowany obóz wojskowy na stałym lądzie. Po wybudowaniu mostu nad Peenestrom, umocnienia zostały gruntownie zmodernizowane już przez Prusaków. Aktualnie trudno znaleźć ich ślady.

Fortyfikacje Peenestrom ok 1665 roku

Wśród starej, stylowej zabudowy króluje Marienkirche czyli kościół mariacki. Liczne pożary i zniszczenia spowodowały, że obecna forma budynku pochodzi z końca XIX wieku. Wnętrze zgodnie z modą kościoła zreformowanego jest bardzo skromne, wręcz surowe, często tylko ożywiane koncertami muzyki organowej. Warto też zwiedzić późnogotycką Anklamergate. Mieści się w niej Muzeum Regionalne i punkt informacji turystycznej. Włócząc się urokliwymi uliczkami można zauważyć zachowane jeszcze piękne detale snycerskie okien i drzwi. Wytrwali mogą wspiąć się na wzgórze zamkowe. Wprawdzie zamiast zamku lub chociaż ruin znajdziemy tu stylizowany monument, a la kanclerz Bismarck, ale rozległy widok będzie nagrodą za wysiłek.

Klasztor w Grobe. Jeden z najstarszych (1155 rok) klasztorów na Pomorzu zlokalizowany został na przedmieściu Usedom w Grobe. W podziemiach romańskiego kościoła św. Godeharda spoczęły zwłoki książąt i członków rodziny panującej. Dzięki temu klasztor otrzymywał od Gryfitów liczne nadania. Dzięki nim oraz licznym fałszerstwom dokumentów mnisi opanowali prawie całą powierzchnię wyspy Uznam. Pod koniec XX wieku Uniwersytet w Greifswaldzie prowadził prace wykopaliskowe, podczas których odnaleziono fundamenty kościoła klasztornego.

 

KLEINESS HAFF brzeg południowy

 

WARSIN

Podejście. Na południowym brzegu zalewu, mniej więcej w połowie drogi między Altwarpem a Ueckermünde leży mała przystań Warsin (Vogelsang). Basen portowy stanowi ujście dużego kanału odwadniającego łąki położone za wałem przeciwpowodziowym. Mieści się tu kilkadziesiąt niewielkich jachtów o zanurzeniu do 1.20 metra. Ze względu na przybrzeżną mieliznę podejście jest dość trudne. Porcik leży w głębi małej zatoczki, wejście oznaczone jest kilkunastometrowym masztem pomalowanym na biało-zielone paski. Z głębokiej wody należy sterować na prawy skraj plaży.

Sama wieś Warsin to tylko kilkanaście domostw, w tym wiejski sklep.

 

UECKERMÜNDE

Podejście. Podejście do Ueckermünde kryje małą, ale może brzemienną w skutki niespodziankę. Około milki od brzegu farwater rozwidla się. Odcinek północny wiedzie wprost do bezpiecznego ujścia rzeki Uecker (Wkra) zaś południowy kończy się raptownie w małym baseniku portu Bellin. Kilka lat temu jadąc na skróty zagapiłem się i zdębiałem widząc kilkadziesiąt metrów przed dziobem zaporę z masywnej ścianki Larssena. Na szczęście szybki zwrot i ucieczka uratowały jacht i moją skórę. Zdjęcie przedstawia właściwe wejście do Ueckermünde.

Główki Ueckermünde. Foto: Magda i Filip Podgórscy

Port składa się z dwóch głównych części. Zaraz za kanałem wejściowym, na lewym i prawym brzegu znajdują się wejścia do kilku przystani, w tym do nowoczesnej, dobrze wyposażonej mariny „Ueckermünde Lagunenstadt”. Jest tu jednak dość bezosobowo.  Jeśli chcemy zwiedzić miasto, musimy liczyć się z długim monotonnym spacerem niezbyt ciekawą drogą. Dalsza nasza trasa prowadzi ujściowym odcinkiem rzeczki Uecker, między brzegami porośniętymi zwartą trzciną. Po około jednej milce zaczynają się przystanie jachtowe położone bezpośrednio na brzegach rzeki lub w przyległych basenach. Stacjonuje tu bardzo dużo jachtów lecz miejsce na krótki postój zawsze się znajdzie. Standard tych przystani znacznie odbiega od standardu mariny ” Ueckermünde Lagunenstadt”, jednak posiadają one niezbędne choć skromne zaplecze sanitarne i techniczneJeszcze dalej, aż do mostu zwodzonego ciągnie się reprezentacyjne nabrzeże miasta wykorzystywane głównie przez większe jachty i białą flotę. Można  się zatrzymać tu na kilka godzin. Za mostem leży stocznia jachtowa i kilka przystani

Miasto położone jest malowniczo w ujściu rzeki Uecker (Wkry) między Zalewem Szczecińskim a pobliskimi wrzosowiskami. Położenie to było z pewnością przyczyną osiedlenia się tu Słowian. Nazwa miasta wywodzi się od słowiańskiego plemienia Wkrzan. Inne źródła sugerują , iż było odwrotnie, czyli plemię nazwano od rzeki. Około 1260 roku nadano tej pierwotnie handlowej osadzie prawa miejskie. Z tego czasu pochodzi najstarszy budynek miasta, zamek wybudowany jako twierdza w 1284 r. Jest on ostatnim zachowanym na niemieckiej ziemi zamkiem książąt pomorskich.
W następnych stuleciach miasto przeżywało liczne oblężenia i rozmaite podboje. Podczas wojny trzydziestoletniej zostało prawie całkowicie zniszczone. Z 1600 mieszkańców przeżyło wojnę jedynie 15 osób.
Głównym źródłem utrzymania mieszkańców było rybołówstwo. Dopiero na przełomie XVIII i XIX wieku rozpoczął się rozwój rzemiosła. Powstał przemysł ceglarski, a wraz z odkryciem złóż rud darniowych utworzono tu kilka odlewni żelaza. W XIX wieku znajdowało się w rejonie Ueckermünde ok. 50 cegielni, a wyprodukowane przez nie cegły przewożono statkami. Ueckermünde stało się ważnym miejscem przeładunku, rozwinęło się też budownictwo okrętowe. Budowano po 6-10 statków rocznie. W drugiej połowie XIX w. powstało wiele budynków do dziś stojących na starówce i tworzących centrum z wieloma małymi sklepikami na parterach.
W 1945 miasto zostało bez walki oddane radzieckim oddziałom. Dzięki temu udało się uchronić Ueckermünde przed większymi zniszczeniami wojennymi.

Czasy enerdowskie spowodowały bujny rozkwit żeglarstwa tym regionie. Ueckermünde stało się głównym portem jachtowym dogodnie położonym w centrum zamkniętego i pilnie strzeżonego akwenu.

Zamek. Historia zamku w Ueckermünde sięga XII wieku. Istnieją wzmianki, iż w 1178 r. Bogusław I i Kazimierz I zwołali w tym miejscu wiec krajowy. Pozwala to przypuszczać, że już w czasach słowiańskich była tu siedziba książęca. Zamek wyglądał wówczas zupełnie inaczej. Dysponował podwójną ochroną, jaką stanowiły mury miejskie i dwie fosy. Zamek został zbudowany na sztucznym wzniesieniu w pobliżu rzeki Uecker. W XVI wieku budynek zaczął grozić zawaleniem. Duża część średniowiecznych umocnień została zburzona. W 1546 r. książę Filip I wybudował na tym samym miejscu nowy zamek. W 1986 dobudowano przy wschodnim skrzydle zamku nowy budynek. Dzisiaj znajduje się tu sala ślubów.

Tierpark Ueckermünde. W Ogrodzie Zoologicznym w Ueckermünde żyje ponad 400 zwierząt, należących do 100 gatunków. Oprócz rodzimych zwierząt domowych ogród posiada także różne gatunki małp, lwy, papugi, lamy i kangury. Zwierzęta żyją na dużych wybiegach, w warunkach zbliżonych do naturalnych. Niektóre wybiegi są udostępnione dla zwiedzających, tak by mogli obserwować zwierzęta bez krat.

 

MOENKEBUDE

Podejście. Wybrzeże zalewu na odcinku gdzie leży Moenkebude jest tak monotonne, że trudno zorientować się gdzie jest wejście do portu.  Podejście do brzegu blokuje równoległa do brzegu mielizna (rewa) przecięta krótkim farwaterem wyznaczonym przez trzy parki nieoświetlonych pławek. W nocy lub przy złej widoczności trudno je odszukać. Widywałem nawet spore jachty podchodzące z północy między rewą a brzegiem jednak takie praktyki jak sadzę wymagają dobrej znajomości akwenu.

Niewielki port żeglarski na południowym brzegu Kleiness Haff, mieści kilkadziesiąt miejsc postojowych dla jachtów. Port posiada niezbędne urządzenia i dostępny jest dla jachtów o zanurzeniu powyżej 1,80 metra, jednak na miejscach gościnnych, od wejścia w lewo, głębokości są mniejsze. Przy silnych wiatrach z NW w porcie, blisko wejścia grasuje dokuczliwy rozkołys.

Sama miejscowość Moenkebude ukryła się nieco w głębi lądu i nie wyróżnia się niczym szczególnym. W porcie stacjonuje piękny, stary zeesboot „Ghost”, wyróżniający się czerwonymi żaglami. zarabia na dalszy żywot wożąc turystów po zalewie.

 

 

CIEŚNINA PEENESTROM

Jest to zachodnie ujście Odry, cieśnina oddzielająca wyspę Uznam (Usedom) od stałego lądu. Uchodzi do niej rzeka Peene (Piana), od której pochodzi nazwa cieśniny. Mniej więcej w połowie długości cieśniny wyodrębnia się z niej duża zatoka Achterwasser.

 

KARNIN

Podejście. W tej okolicy obrodziło przystaniami żeglarskimi jak rzadko gdzie. Na brzegu wyspy Usedom zlokalizowano nawet trzy pod rząd, w tym pierwsza licząc od strony Kleiness Haff należy do restauracji Vadder Gentz i pozwala na stacjonowanie jachtów o zanurzeniu do 1,2 m. Dwie pozostałe gwarantują dwa metry. Za mostem na lewym brzegu funkcjonuje niewielka przystań w Kamp. Niestety nigdy tam nie wchodziłem, bo zawsze była przepełniona.  Zaraz za mostem w niewielkiej zatoce na brzegu Uznamu leży kolejna marina. Z reguły są tu wolne miejsca. Milkę za mostem otwiera się deltowe ujście rzeki Peene.

Hubbrucke Karnin. Pomnik techniki, niegdyś najbardziej nowoczesny kolejowy most podnoszony w Europie powstał na miejscu starych mostów kolejowych w 1933 roku. Posiadał ruchome, podnoszone przęsło oparte na dwóch stalowych pylonach. Prześwit pod podniesionym przęsłem wynosił 27 metrów. Monumentalny obiekt działał tylko 13 lat. W ostatnich dniach wojny stałe przęsła zostały wysadzone przez wycofujące się przed Armią Czerwoną wojska niemieckie. Środkowe, podnoszone przęsło pozostało w najwyższym położeniu. Torowiska zdemontowała i wywiozła na wschód zwycięska armia.

Most w Karnin. Foto: Kazimierz Olszanowski

 

Wieża pilotów. Na brzegu Wyspy Usedom, przed Karnin widać wieżę zbudowaną na kształt latarni morskiej. Tu, wysoko nad wodą piloci prowadzący statki przez Peenestrom oczekiwali nadpływających klientów. Obecnie, niepotrzebna już  wieża została zamieniona na oryginalny hotel. Goście śpią w górnym, oszklonym pomieszczeniu. Szczupłość miejsca pozwoliła jedynie na lokalizację łazienki na parterze. W razie nagłej potrzeby biega się po schodach. Mimo takich utrudnień hotel jest zarezerwowany na najbliższe dwa lata. 

 

ZECHERIN most

Zecheriner Klappbrücke. Most w sezonie 2019 otwierany jest w godzinach 05:45, 08:45, 12:45, 16:45 i 20:45. Najwyżej na 15 minut. 

Płynąc z południa należy uważać na mieliznę rozciągającą się około 100 metrów przed mostem. Przy niskiej wodzie wchodziły na nią większe jachty o zanurzeniu około 2.0 metrów. Tu trzeba starannie pilnować się farwateru.

Most w Zecherin. Foto: Magda i Filip Podgórscy

Zaraz za mostem cieśnina Peenestrom poszerza się a farwater kręci na północ, by dopiero przed samym brzegiem wyspy Usedom przyjąć kierunek zachodni. Zaczyna się podejście do Rankwitz. Obok portu zbudowano pływające sadze dla żywych ryb. Kotwice sadz oznaczone są małymi ciemnymi bojrepami, w nocy ich nie widać. Nadmiar światła też nie jest wskazany, światło latarni ustawionych na kei potrafi oślepić załogi jachtów podchodzących do zewnętrznego, pływającego pirsu.

 

ANKLAMER FAHRE

Podejście. Obecnie funkcjonuje tu ośrodek wypoczynkowy dysponujący niewielką przystanią. Rozkład urządzeń portowych widać dobrze z wody.

Kilka domków i kilka masztów na otoczonej wodą i bagnami wysepce, to wszystko co obecnie można zauważyć. Pod sielskim widoczkiem kryją się resztki długiej sięgającej średniowiecza historii. już w XIII wieku funkcjonował tu prom przewożący podróżnych na wyspę Uznam i komora celna pobierająca opłaty od kupców płynących Peene, Peenestrom lub przeprawiających się ze stałego lądu na wyspę. Działalność fiskalna przynosiła duży dochód toteż miejsce obwarowano wałami obronnymi, z czasem nadając im narys gwiaździsty przystosowany do artylerii.

 

 

Anklamer Fahre przy wejściu na Peene. Foto: Magda i Filip Podgórscy

 

RZEKA PEENE

Typowa nizinna rzeka płynąca w kierunku wschodnim i uchodząca poprzez niewielką deltę do cieśniny Peenestrom łączącej zalew z morzem. Płynąc w górę rzeki do Anklam wybieramy południowe ramię delty. Delta niegdyś była wielokrotnie większa. Obecnie tylko rozległy kompleks podmokłych łąk i trzcinowisk przypomina o tym. Takie tereny to doskonałe siedlisko wielu gatunków ptaków. Wprawdzie w sezonie żeglarskim ptaki mają poważniejsze zajęcia niż pozowanie turystom, ale i tak można zauważyć sporo gatunków głównie drapieżnych (zgodnie z nową modą szponiastych). Często widać bieliki, błotniaki stawowe a nawet bardzo rzadkiego rybołowa. O pospólstwie gęsi, kaczek, czapli i łabędzi nie wspominając.

 

ANKLAM (Nakło)

Podejście. Kilkanaście kilometrów w górę rzeki leży miasto Anklam (dawna słowiańska nazwa Nakło wg innych źródeł czytana jako Taglim). Cumujemy przed mostem.

Miasto zostało założone w XIII w., a najstarsza wzmianka pochodzi z roku 1243. Od 1283 należało do Hanzy, co przyczyniło się do znacznego rozwoju. Z tych czasów pochodzą najważniejsze zabytki miasta w tym kościół Mariacki. Podczas wojny trzydziestoletniej miasto znacznie ucierpiało wskutek trwających blisko dwadzieścia lat walk o panowanie nad nim pomiędzy wojskami szwedzkimi a cesarskimi. Po wojnie znalazło się w rękach szwedzkich. W 1720 pruska armia zajęła południową część miasta – północna pozostała szwedzka aż do roku 1815, kiedy to miasto w całości znalazło się w rękach pruskich. W 1943 część miasta została zniszczona przez amerykański nalot na ulokowaną nieopodal fabrykę samolotów należącą do koncernu Arado. Podczas walk w 1945 miasto zostało zniszczone w 80%. Upadek muru berlińskiego spowodował exodus na zachód i znacznie wyludnił miejscowość.

Puste miasto Anklam (Smukła Pani jest turystką z Polski). Foto: Piotr Biniek

Otto LilienthalPionier lotnictwa Otto Lilienthal, kilka lat przed braćmi Wright biorąc za przykład szybujące ptaki drapieżne, wybudował w Anklam latające maszyny, na których wznosił się nad wzgórzami opodal miasta. Kopia jego „Albatrosa” odleciała w 2005 roku na odbywającą się w japońskim Aichi wystawę Expo. Lilienthal tak daleko nie poleciał, zginął w czasie jednej z prób lotu. W mieście funkcjonuje muzeum Otto Lilienthala.

Altes Lager Menzlin. Kilka kilometrów powyżej miasta na północnym brzegu Peene znajduje się ciekawy zabytek. Odkryte tu groby pochodzenia skandynawskiego w symbolicznym kształcie statku i koła są unikatem na południowym wybrzeżu Bałtyku. Szeroko zakrojone badania archeologiczne wykazały, że są to groby kobiet skandynawskich z różnorodnym wyposażeniem grobowym, w tym słowiańskimi naczyniami ceramicznymi i skandynawską biżuterią. Forma i przedmiot pochówków pozwalają wnioskować, że Wikingowie i Słowianie żyli razem pokojowo na terenach osadnictwa słowiańskiego i tam byli pochowani. Takie feministyczne pochówki występują w Polsce na wschodnim Pomorzu. Są jednak kilkaset lat starsze uważa się że zbudowała je ludność kultury wielbarskiej czyli Goci, którzy przemieszczali się tędy na południowy wschód Europy. Dotarli nawet na tereny obecnej Turcji. Kobiece groby to oczywiście nie jest dowód pozwalający na identyfikację nadbałtyckich amazonek. Po prostu mężczyźni mogli być chowani inaczej. dlatego nie znaleziono śladów ich pochówków

STOLPE am der Peene

Podejście. Kilkanaście kilometrów powyżej Anklam na południowym brzegu rzeki leży niewielka wieś Stolpe (nie mylić ze wsią Stolpe nad Kleiness Haff). Ze względu na mosty, dalsza żegluga jest uciążliwa dla jachtów żaglowych.

Historią sięga połowy XII wieku. Dalej już schemat sekwencji zdarzeń dość częsty na Pomorzu. Otwiera ją klasztor benedyktynów zniszczony w czasie wojny trzydziestoletniej, dalej nieruchomości weszły w skład domeny państwowej, by w XIX stać się własnością rodu von Bulow-Maltzan i pod koniec XX wieku hotelem. Historia to nie tylko zapiski na papierze ale dobrze zachowane zabytki. Warto je zobaczyć, jednak niskie mosty nie dają żadnych szans żeglarzom. Motorówki mają pole do popisu.

Ruiny klasztoru w Stolpe an der Peene. Foto: Piotr Biniek

Po wizycie w Anklam należy wrócić w rejon mostu w Zeherin i popłynąć dalej Peenestrom. Zaraz za mostem cieśnina Peenestrom poszerza się a farwater kręci na północ, by dopiero przed samym brzegiem przyjąć kierunek zachodni. Zaczyna się podejście do Rankwitz. Obok portu zbudowano pływające sadze dla żywych ryb. Kotwice sadzy oznaczone są małymi ciemnymi bojrepami, w nocy ich nie widać. Nadmiar światła też nie jest wskazany, światło latarni ustawionych na kei potrafi oślepić załogi jachtów podchodzących do zewnętrznego, pływającego pirsu.

 

RANKWITZ

Podejście. Podchodząc z południa do Rankwitz należy zwrócić uwagę na pływające sadze do przechowywania żywych ryb. Ich kotwice oznaczono pływającymi, małymi, czarnymi bojrepami. W nocy ich nie widać. Również jaskrawe światła na pomoście też powodują problem, w nocy trudno ocenić odległość do kei. Porcik posiada niewielki basen osłonięty falochronem z kilkoma Y-bomami od strony wewnętrznej. Jest dość ciasno, a przy silnych wiatrach z południa i zachodu bardzo trudno tu manewrować.

Niewielka wieś z jeszcze mniejszym porcikiem na wąskim przesmyku lądowym między Peenestrom a Krienker See, wąską zatoką odchodzącą od Achterwasser. Duchowe sprawy zabezpiecza stojąca na kei knajpka specjalizująca się w potrawach z ryb.

Porcik w Rankwitz. Foto: Magda i Filip Podgórscy

 

LASSAN

Podejście. Miasto w głębi zatoczki na zachodnim brzegu Peenestrom. Już z daleka widać prawdziwy las masztów zapowiadający dużą marinę. Z bliżej perspektywy port w Lassan okazuje się niewielką przystanią, niegdyś służącą rybakom a obecnie pozwalającą na postój 3-4 tuzinów jachtów. Przy wiatrach z zachodu  i południa można zatrzymać się przy po zewnętrznej stronie pomostu-falochronu, co pozwala na uniknięcie kontaktu z mulistym dnem basenu portowego. Z własnego doświadczenia radzę wchodzić do prawego basenu jak najbliżej główki pomostu. Kilkanaście metrów od pomostu, przy niskiej wodzie, łódki o zanurzeniu tylko 1 metr mają dużą szansę wejść na lepkie błoto zalegające na dnie. (2022 rok)

Historia. Pierwsza wzmianka pisemna na temat Lassan pochodzi z 1172 roku. Miasto otrzymało prawa miejskie pomiędzy 1264 i 1278 rokiem. W tym czasie zaczęto budowę dużego, gotyckiego kościoła i murów miejskich. Tu można zauważyć jak warunki fizjograficzne determinują kształt zabudowy. Lokalizacja na morenowym, długim, wąskim wale  pozwoliła tylko na wytyczenie dwóch równoległych ulic z kilkoma króciutkimi przecznicami. W czasach Hanzy Lassan było swoistym awanportem pobliskiego Anklam leżącego kilka mil w górę Peene. Tu rozładowywano większe statki, dla których rzeka była zbyt płytka. Szybki rozwój miasteczka przerwała wojna trzydziestoletnia.

W Lassan, obok rybaków i dokerów żyli głównie mieszkańcy zajmujący się uprawą roli i rzemiosłem. Byli oni typowymi mieszkańcami miasteczek nie tylko w Meklemburgi-Pomorzu Przednim. Rybołówstwo, rolnictwo i obróbka drewna zdominowały gospodarkę Lassan do końca ostatniego stulecia. W miasteczku funkcjonuje stary ( XV wiek) młyn wodny, który jeszcze w obecnych czasach miele ziarno na mąkę. Utrzymuje się głównie z biletów wstępu.

Zabudowane  parterowymi domkami Lassan należy do najbardziej „klimatycznych” miejscowości w ujściu Odry. Oprócz wielu ciekawie zaprojektowanych elewacji budynków, można napotkać liczne przykłady doskonałej stolarki, oryginalnie zdobione drzwi, bramy i ościeża okien. To taka specjalność miasta i okolicy.

W porcie Lassan wystawiono dość dziwny obelisk, ma on upamiętnić miejsce urodzenia słynnego XV-wiecznego malarza i rzeźbiarza Berndta Notke. Wśród drobniejszych zamówień jego warsztat zrealizował kilka większych, wręcz monumentalnych prac. Dzieła Notkego oprócz żywotnych jeszcze tradycji średniowiecznej sztuki gotyckiej zawierają już elementy renesansu.

Berndt Notke (ur. ok. 1435 w Lassan nad Peene zm. w 1508/09 w Lubece), późnogotycki malarz i rzeźbiarz lubecki, znany w Europie północnej, a w szczególności w basenie Morza Bałtyckiego. Początkowo projektował przedmioty ze srebra oraz płyty nagrobne. Trudnił się malarstwem, rzeźbą, drzeworytem. W 1460 roku zamieszkał w Lubece, gdzie posiadał własny warsztat. Trudnił się główne malarstwem i snycerstwem ale tworzył także gobeliny. W 1481 roku uzyskał prawo obywatelstwa ale nie należał do żadnego z cechów. Pierwsze jego monumentalne malowidło pochodzi z 1463. Powstało dla lubeckiego kościoła Matki Boskiej a jego tematyką był Taniec Śmierci (Dance macabre). Obecnie zachował się jedynie jego fragment znajdujący się w tallińskim kościele św. Mikołaja. Obok Hermena Rode, Bernt Notke był największym artystą późnośredniowiecznej Hanzy. Dzięki kupcom hanzeatyckim jego prace znaleźć można w wielu miastach rejonu Morza Bałtyckiego.

Do najbardziej znanych prac Notkego należą:

 Taniec śmierci  (Dance Macabre) był jedną z najpopularniejszych alegorii w sztuce plastycznej i literaturze późnego średniowiecza. Przedstawienia tego typu powstawały jako upomnienie przed nieuchronnym śmiertelnym losem, ale także jako wyraz rozczarowania marnością tego świata. Przedstawia on trupy w stanie rozkładu toczone przez robactwo, żaby czy węże, zmumifikowane zwłoki ludzkie lub szkielety w geście triumfu, porywające do szalonego tańca przedstawicieli wszystkich stanów. Wczesne tańce śmierci przedstawiają koło taneczne, w którym rozradowane trupy tańczą z przestraszonymi ludźmi. Przedstawienia Dance Macabre najczęściej tworzono w krajach zachodniej Europy, zwłaszcza w tych, które szczególnie dotknęła zaraza czarnej śmierci powszechnie uznawana za karę za grzechy.

 

LIEPER WINKEL

Niewielki, eksponowany półwysep na południowym skraju wyspy Usedom, chyba największe „zadupie” w całych Niemczech. Długi i skomplikowany dojazd drogami lądowymi ocalił ten zakątek przed inwazją turystów i różnej maści inwestorów. Niewielkie głębokości i skupiska płytko zalegających głazów chronią dość skutecznie przed żeglarzami. Obecnie mieszka tu kilkaset osób skupionych w kilku osadach. W średniowieczu mieszkańców było wielokrotnie mniej, dlatego dziwnym wydaje się lokalizacja w tym miejscu (Lieppe) najstarszego kościoła na wyspie Uznam (wzmiankowany 1216 roku). Kościół prawdopodobnie pamięta jeszcze II krucjatę Ottona z Bambergu. Nasuwa się pytanie dlaczego pobudowano tu, początkowo drewniany a później solidny, kamienno-ceglany gmach dla garstki okolicznych rybaków i pasterzy kóz tudzież owiec? Przyczyna mogła być tylko jedna. W okolicy znajdował się pogański ośrodek kultu. Bystry ksiądz z pobliskiego Usedom zauważył pewnie liczne pielgrzymki zmierzające na Lepper Winkel w celu uprawiania zabobonu takoż sprośnych pogańskich obrzędów i starym obyczajem postawił w tym miejscu kościół wychodząc z założenia, że motłoch jak chodzi, tak będzie chodził tu dalej. A po kilku pokoleniach nikt nie będzie wiedział po co. „Bene stalo” (starocerkiewnosłowiański zwrot znaczący „ i tak się stało”). Niezależnie od okoliczności budowy warto obejrzeć starutki kościółek św, Jana w Lieppe z ciekawym wyposażeniem wnętrza i galerią rzeźby na przykościelnym „bożym polu” czyli cmentarzu. Można też przypadkiem „załapać się” na koncert organowy.

Pod koniec XIX wieku zbudowano drogę łączącą te tereny z resztą świata. Wcześniej można było tu dotrzeć tylko łodzią lub po lodzie. Około 1 km na południe od wsi napotykamy ciekawostkę. Na kurhanie z epoki brązu rośnie 700-letni dąb. Obnażone korzenie oplatają kopiec. Podobno został posadzony w 1298 roku celem wyznaczenia linii granicznej między sąsiednimi posiadłościami. Wg innej wersji dąb jest znacznie starszy i osiąga 1000 lat. Niezależnie od wersji drzewo jest stare, schorowane, silnie zagrzybione pasożytniczymi grzybami i pewnie zbliża się do kresu żywota, zrzucając suche gałęzie i całkiem grube konary. Korona dębu ma znacznie większą szerokość niż wysokość, Dlatego zalecam ostrożność, zwłaszcza gdy silniej wieje. W pobliżu warto odwiedzić zwarty las jodłowy rzadko spotykany nad Bałtykiem.
W źródłach niemieckich znalazłem pięć kościołów określanych jako „najstarszy na wyspie”. Nie jestem kompetentny by rozstrzygnąć ten problem, choć prywatnie stawiam na kościół w Netzelkow (zapis 1129 rok).

 

LIEPPE

Początkowo Lieppe było własnością klasztoru w Kamieniu Pomorskim. W drugiej połowie XIII wieku książę Barnim I przeprowadził wymianę nieruchomości kościelnych i Lieppe dostała się klasztorowi w Grobe.
Do końca XIX wieku nie było drogi przez ten, w dużej części z bagienny obszar. Do nielicznych miejscowości można było tylko dopłynąć wodą lub przeprawić się po lodzie.

 

QUILITZ

Niewielka, stara osada na półwyspie Lieper Winkel, niegdyś zamieszkana przez rybaków i hodowców kóz. Obecnie ma charakter ustronnego, spokojnego letniska oferującego turystom kilka domów letniskowych z widokiem na Peenstrom. W pobliżu punkt widokowy na niewielkim wzgórzu. Kilkaset metrów od trawersu Quilitz na prawym brzegu otwiera się wejście do zatoki Achterwasser.

 

ACHTERWASSER

Achterwasser (Dolnosaksoński aft „tylnych, z tyłu) była niegdyś cieśniną łączącą Bałtyk z Peenestrom. Niezmordowane fale zapiaszczyły ujście cieśniny tworząc niską mierzeję często przerywaną przez sztormy. Ludzie usypali groblę łącząc do kupy obydwie części lądu i tak powstała obecna wyspa Uznam. Przy okazji skutkiem zmiany naturalnych warunków hydrologicznych kilka mniejszych wysepek „przyrosło” do większych kawałków lądu tworząc półwyspy.

Obecnie Achterwasser jest wyodrębnioną zatoką Peenestrom. Wejście flankują dwa półwyspy: Liepe Winkel od południa i Gnitz od północy. Pamiątką polodowcowej przeszłości są liczne głazy zalegające na dnie akwenu. Mniej, więcej na środku wejścia między półwyspami otaczającymi wejście zalega na dnie ławica dużych głazów, niektóre kryją się tylko 0,5 pod powierzchnią wody. Nieco mniejszych niespodzianek jest na wodach zatoki więcej. Te niebezpieczne dla żeglugi oznaczono pławkami kardynalnymi. Najbezpieczniejsze podejście prowadzi między środkiem cieśniny a północnym i zachodnim brzegiem półwyspu Lieper Winkel.

Na brzegach zatoki leżą trzy większe mariny dostępne dla jachtów o zanurzeniu ponad dwóch metrów i kilka innych płytszych.  Na wejściu do tych przystani tworzą się liczne mielizny. Wprawdzie mapy podają w nich głębokości  dwa i więcej metrów, ale to już dane nieco archiwalne. Ruchy wody przemieszczają piasek, toteż głębokości nie są pewne. Kolejność opisywanych portów przeciwna do ruchów wskazówek zegara począwszy od Stagnies.

Jezioro Krienke. Najdalej na południowym zachodzie wyspy leży zatoka nazwana jeziorem Krienke. Tu przez całe wieki „diabeł mówił dobranoc”. Jezioro jest stosunkowo płytkie i okolone szuwarami trzcinowymi. Brzegi zajmują słone bagna, torfowiska i wrzosowiska. Między płaskimi pustaciami wznoszą się izolowane pagórki pokryte lasami. Na jeziorze leży mała zalesiona wysepka.

Jezioro Balmer, w zasadzie zatoka Achterwasser, położone w południowo-wschodniej części akwenu. Niewielki półwysep Cosim oddziela je od kolejnej zatoki czyli Krienker See. Cały teren razem z niewielkimi zalesionymi wysepkami i częścią akwenu jest chroniony jako siedlisko rzadkich gatunków flory i fauny. Około 1980 roku populacja ptasia z około 14.000 osobników spadła do około 8000. Dopiero sprowadzenie z Gotlandii i wypas specjalnej rasy owiec spowodowało zmiany w roślinności i odnowę siedliska. Powróciły rybitwy rzeczne i rycyki. Ponadto, na wysepkach, pojawiły się ponownie krakwy, głowienki i krzyżówki. W zimie widywane są tam orły przednie.

Na brzegach jeziora Balmer wydzielono sporo działek rekreacyjnych. Większość z tych, które posiadają dostęp do linii brzegowej dysponuje niewielkimi pomostami do cumowania jachtów żaglowych i motorowych.

 

STAGNIES.  

Podejście. Przez przybrzeżną mieliznę  wiedzie wąski, pogłębiony farwaterek wchodzący w ląd. Farwater osłonięty jest dwoma falochronami ze ścianki szczelnej i na pewnym odcinku pirsem z narzutu kamiennego. Kilkadziesiąt metrów od linii brzegowej przybiera kształt niewielkiego basenu gdzie w układzie dalba-keja cumują jachty. Wydawnictwa nawigacyjne podają głębokość przystani na nie mniej niż 2,50 metra. Jednak nigdy nie widziałem tu jachtów o długości ponad 9 metrów. Co przekłada się na zanurzenie około 1,70. W rejonie północnej główki portu okresowo prądy wodne budują piaszczystą mieliznę. Wg miejscowych żeglarzy najlepiej płynąć środkiem farwateru.

Sama osada składa się głównie z obiektów sportowych i turystycznych. Porcik opisałem tylko ze względu na zabytki położone w niedalekiej, starej osadzie Pudagla.

 

PUDAGLA

Podejście. Na wschodnim brzegu Achterwasser leży tylko niewielka przystań wędkarska. Ponoć gwarantuje głębokość 2.0 metra, ale jest bardzo ciasna. Wieś położona nieco dalej od brzegu na przesmyku między Achterwasser a pobliskim jeziorem Schmollensee.

Klasztor. Utworzony w połowie XII wieku przez księcia Racibora i jego żonę Przybysławę obsadzony przez mnichów norbertańskich z Havelberg, znajdował się przed grodem Uznam w Grobe. W 1184 roku – przeniesiony stąd do rozpoczętego przez księcia Bogusława I nowego budynku klasztornego w południowej części Uznam, by ostatecznie zakończyć wędrówkę w miejscowości Pudagla. W ciągu wieków poprzez darowizny, wymianę terytorialną i kupno, norbertanie nabyli do końca XIII wieku większą część wyspy Uznam. Udowodniono, że w celu nabycia gruntów mnisi niejednokrotnie fałszowali dokumenty. W okresie zmiany religii w 1535 roku nastąpiło zamknięcie klasztoru. Z budynków klasztornych nie zachowało się praktycznie nic, pozostały jedynie większe elementy średniowiecznego muru okalającego oraz budynek gospodarczy zupełnie przebudowany w XVI i XIX wieku. Po przebudowie funkcjonował w XIX wieku jako gorzelnia (pierwsza gorzelnia spirytusu na wyspie Uznam) w późniejszym okresie nieruchomość zaadaptowano na mieszkania.

Książęcy zamek. Po sekularyzacji książę pomorski Ernst Ludwig zlecił w 1574 roku budowę nowego zamku na fundamentach starego. Miał być siedzibą wdowią dla jego matki Marii von Sachsen. Prosta  dwukondygnacyjna, otynkowana budowla renesansowa o czterospadowym dachu założona na rzucie prostokąta o długości 48,70 m i szerokości 11,50 m. Na rogu od strony południowego wschodu znajduje się cylindryczny wykusz, od strony dziedzińca czworoboczna wieża ze schodami . Dzisiaj widać jedynie jej dolną część, w której znajdują się kręte schody. Do roku 1840 wieża posiadała jeszcze wierzchołek wznoszący się wysoko ponad zamek. W połacie dachu wbudowano małe okienka (tzw. bawole oka). Portal główny zwieńczony łukiem romańskim obramowano płaskimi pilastrami podtrzymującymi belkowanie, wspierane dodatkowo w połowie łuku przez wspornik. Wewnątrz znajdują się pomieszczenia ze sklepieniami kolebkowymi i krzyżowymi. Nad portalem głównym osadzono dużą wapienną tablicę z pomorskim herbem i tekstem pamiątkowym. Dziś w zamku funkcjonuje restauracja.

 

LODDIN

Podejście. Funkcjonuje tu niewielka, zaciszna przystań dostępna dla motorówek wędkarskich. Wygląda jak niewielkie jeziorko połączone z otwartymi wodami wąskim kanałem. Głębokości na podejściu wykluczają żeglugę jachtami balastowymi. 

Niewielka osada położona na półwyspie wcinającym się w wody Achterwasser, w pobliżu jeziora Kolpinsee. Otoczona słonecznymi bukowymi i sosnowymi lasami. Jest jednak całkowicie zwrócona ku morzu i pełni rolę nadmorskiego kurortu. Dawniej jezioro Kolpinsee było zatoką morską obecnie oddzielone jest od morza groblą. Największym atutem Loddin jest piękna, piaszczysta plaża posiadająca wydzielony sektor dla nudystów. 

 

KOSEROW

Podejście. Koserow leży między brzegiem morza a północnym brzegiem Achterwasser. Wprawdzie chlubi się dwoma przystaniami, z których każda posiada kilka niewielkich basenów ale znikoma głębokość około 60 cm  nie pozwala na wejście większości jachtów.

Kąpielisko morskie wyjątkowo bogato obdarowane piękną przyrodą, leży na wąskiej mierzei pomiędzy plażą bałtycką a Achterwasser. W tym miejscu wyspa była wielokrotnie przerywana przez sztormowe morskie fale.

Metryka osady sięga połowy XIV wieku. Przez wieki uboga ludność zajmowała się połowem i soleniem ryb. Jak wiele innych miejscowości na wyspie, także Koserow został w czasie wojny 30-letniej splądrowany przez oddziały cesarskie dowodzone przez Wallensteina. Utworzenie kąpieliska morskiego, zresztą co kilka lat starannie niszczonego przez kolejne sztormy poprawiło sytuację materialną mieszkańców. Dopiero budowa grobli pod drogę i linię kolejową trwale połączyła obydwie części wyspy Uznam. Zbudowano nawet molo funkcjonujące do II wojny, kiedy to zostało zniszczone. Aktualnie wybudowano nowe molo. Nieco na wschód od Koserow sterczy w morze stromy cypel najwyższego na Uznamie klifowego wzniesienia Streckelsberg (54 metry). Niegdyś cypel sięgał dalej w morze tworząc mały półwysep, pewnie bardzo przeszkadzający falom morskim, bo kolejne sztormy podmywały brzeg rozpraszając piaski i gliny wzdłuż całego wybrzeża. Na miejscu pozostała jedynie „rafa” podwodnych głazów. W dobie neoromantyzmu doszukiwano się w nich dowodów na istnienie tutaj resztek zatopionego miasta: Winety. Świadkowie widzieli ponoć głazy obrabiane ludzkimi rękoma i słyszeli zbolałe jęki grzesznych mieszkańców, srogo pokaranych za nieskromne życie.

Inna legenda głosi, iż w Koserow zamieszkiwała Bursztynowa Czarownica. To ona znalazła tak wielką bryłę bursztynu, że zazdrośni sąsiedzi okrzyknęli ją czarownicą. Groziło jej zwyczajowe spalenie na stosie. Zapobiegł temu młody i piękny „szlachetnie urodzony pan”. Dziewczyna takoż musiała też być młoda i piękna jako, że historia i legendy nie znają przypadków pomocy starym i brzydkim czarownicom.

Będąc w Koserow warto zobaczyć kościół, ponoć starszy od osady i stare prawie dwustuletnie domki służące do przechowywania soli, używanej do konserwowania ryb i dostarczanej bez akcyzy po obniżonych cenach przez państwo. W dobrą pogodę powinno się wdrapać na Streckelsberg skąd rozciąga się przepiękny widok wybrzeży od Rugii po Międzyzdroje.

W kierunku na Zempin, w najwęższej części lądowego przesmyku znajduje się były dom malarza Otto Niemeyer-Holsteina. Urządzono tu niewielkie muzeum rzeźby ogrodowej.

 

ZINNOWITZ

Podejście. Głównym portem Achterwasser jest Zinnowitz położony w zatoczce na południowym brzegu mierzei oddzielającej Achterwasser od morza. Nowoczesna marina mieści około stu jachtów. Głębokości na podejściu i w basenie portowym pozwalają na cumowanie tu jachtów o zanurzeniu 2.0m. Ze względu na odosobnione, podwodne głazy zalegające na dnie akwenu należy starannie nawigować.

Zinnowitz to stara słowiańska osada rybacka Tzys (Cis) co potwierdza herb miasteczka z wizerunkiem owocującej gałązki cisa. Książę Bogusław IV podarował wieś klasztorowi w Krummin. Z początkiem reformacji ponownie stała się domeną książęcą podobnie jak wszystkie inne miejscowości na wyspie Uznam. Przełom XIX i XX wieku zmienił charakter osady, ze wsi rybackiej stała się kąpieliskiem morskim. Poświadczają to piękne, stylowe budynki letniskowe. Od strony morza wybudowano molo spacerowe, do którego przybijają statki białej floty.

Marina w Zinnowitz. Foto: Magda i Filip Podgórscy

 

NETZELKOW

Podejście. Przystań leży w cieśninie między brzegiem Uznamu a niewielką wysepką Gormitz.  Podchodzimy od południa. Do przystani składającej  się z długiego, wąskiego pirsu prowadzi wąski farwater wyznaczony nabieżnikiem. Jak zwykle na tych wodach w pobliżu, po obydwu stronach farwateru zalegają podwodnie głazy, zanurzone nawet tylko 0,8-1,20 metra pod lustrem wody. Przystań od południa osłonięta jest trzema niewielkimi falochronami. Ponoć farwater i przystań gwarantują głębokość 2,0 metra, ale moim zdaniem są to nadmiernie optymistyczne dane. Sam płynąc łódką o zanurzeniu 1,7 metra osiadłem na miałkim w miejscu gdzie powinno być 2,0 metra. Północnego wejścia do cieśniny nawet nie próbowałem sforsować na  każdej z dostępnych map akwen wygląda inaczej. Jedna z nich pokazuje nawet groblę łączącą obydwie wyspy, inna dwie zatopione barki i coś w rodzaju podwodnej drogi w poprzek cieśniny.

Netzelkow to maleńka miejscowość znana z najstarszego chyba na wyspie kościoła (1129 rok) choć obecny budynek kościoła pochodzi z XV wieku. W kościele sporo pamiątek po dawnych właścicielach wsi rodzinie von Lepel. Na przełomie XVIII i XIX wieku pastorem tutejszej parafii był ojciec Wilhelma Meinholda (1793 – 1851) znanego niemieckiego pisarza z zacięciem historycznym, zresztą też pastora w kilku okolicznych parafiach. W Netzelkow od pokoleń kultywowana jest tradycja zimowych połowów ryb siejowatych spod lodu.

Na takim odludnym zadupiu, jak południowo wschodnia część Achterwasser, przez całe wieki życie pełgało w malutkich osadach ukrytych między bagnami. Po zakończeniu Wielkiej Wojny Północnej, zgodnie z postanowieniami Traktatu w Sztokholmie od 1720 roku teren należał do Prus. Dopiero pod koniec XIX wieku zbudowano drogę łączącą Krienke z resztą świata. Powiew wielkiego świata wywołał akcję w postaci rozbiórki prawie wszystkich zabytkowych budowli.

 

 

PÓŁWYSEP GNITZ

Półwysep pomiędzy zatoką Achterwasser a zatoką Krumminer Wiek. Z wody widać wzgórze Weisserberg a pod nim można podziwiać wysoki, stromy klif. Charakterystyczne cechy fizjograficzne terenu to: wysokie gliniaste klify nad Peenestrom, piaszczyste plaże, lotne wydmy i bogate gatunkowo lasy. Poniżej solniskowe łąki, bagna i zaniedbane pastwiska czyli raj dla ptactwa. Można obserwować tu takie rzadkości jak rycyki, kuliki wielkie i całą gamę gatunków drapieżnych. Najcenniejszy obszar chroni rezerwat przyrody Gnitz (61,3 ha) położony w południowej części półwyspu.

Pierwsza ludzka osada powstała w neolicie około 3000 roku p.n.e. I prawdę powiedziawszy okolica prawie do czasów współczesnych niewiele zmieniła się. W czasach NRD eksploatowano tutaj szyby naftowe. Wydajność dochodziła do 220 tysięcy ton rocznie. Obecnie półwysep należy do najsłabiej rozwiniętych części wyspy Uznam, powoli jednak przyciąga turystów i ornitologów.

 

 

ZIEMITZ

Podejście. Od głównego farwateru odchodzi boczne odgałęzienie w kierunku niewielkiego cypla Usedomer Ort. Mieści się tu mała marina gdzie może spokojnie cumować około 50-60 jachtów. Przy silnych wiatrach z sektora SW-SE podejście narażone jest na porywy wiatru oraz  rozkołys i falę wiatrową powstającą na szerokiej w tym miejscu cieśninie Peenestrom.

Ziemitz. Okolica miejscowości oferuje piękne widoki i nic więcej.

 

WOLGAST (Wołogoszcz),

Podejście. Cieśnina znowu się zwęża, powoli pojawiają się oznaki zbliżania do większego miasta. Na lewym brzegu zamiast stojących tu kilku starych, postenerdowskich okrętów pewnie czekających na złomowanie, pojawiły się nowoczesne kutry rakietowe budowane dla Izraela.  Jeszcze stocznia i port. W oczekiwaniu na otwarcie mostu można przycumować do dogodnie położonego nabrzeża. Zwiedzanie Wolgastu wręcz obowiązkowe. Nabrzeża przeładunkowe i stoczniowe znajdują się na zachodnim brzegu Peenestrom,  Jachty mogą cumować w jednej z przystani na wyspie Schlossinsel po północnej stronie mostu zwodzonego. Marina oferuje wszystkie standardowe usługi. Na południe od mostu można zatrzymać się przy nabrzeżu miejskim. Most zwodzony Wolgaster Klappbrücke otwierany jest w sezonie w godzinach: 05:45, 07:45, 12:45, 16:45, 20:45. Czas otwarcia mostu nie przekracza 15 minut.

Mariny w Wolgast. Na południe od mostu zwodzonego, oprócz reprezentacyjnego nabrzeża miejskiego, gdzie w ramach wolnych miejsc cumują jachty czekające na otwarcie mostu, trudno doszukać się przystani żeglarskich. Czasami w jakichś zakamarkach widzi się cumujące jachty. Znakomita część rezydenckich jednostek sportowych stacjonuje w marinach na N i NW brzegach wyspy Schlossinsel oraz przystaniach rozsianych na zachodnim brzegu zatoki Spitzenhorner. Największa należy do Segel Club Wolgast. Turyści, żeglarze przepływający Peeneestrom zatrzymują się  tu. stosunkowo rzadko.

RefleksjaPrzyjemnie spacerować po miasteczku, choć nad wodą bywa tłumnie. Ludzie gromadzą się na reprezentacyjnym nabrzeżu i na brzegach kanału oddzielającego Wyspę Zamkową od stałego lądu. Zacumowano tu kilka jednostek pamiętających początek XX wieku. Jakieś małe stateczki, promy, parowe holowniki. Jest na co popatrzeć. A w „morskim” Szczecinie? Nawet takiego małego „kieszonkowego” skanseniku brak. Mamy za to wizję pływających ogrodów po 2050 roku. Moim zdaniem jest to ewidentna wina włodarzy miasta, bardzo mało kreatywnych. Użyłem tego zwrotu by nikogo nie obrazić a powiedzieć co myślę. Stracono już dużo czasu i wiele potencjalnych eksponatów, ale jeszcze jest szansa. Trzeba tylko co poniektórych włodarzy i autorów debilnych „Floating Garden” wysłać na szkoleniową pielgrzymkę do Wolgastu, oczywiście pieszo i pod presją bata na pęcinach.

Wołogoszcz została założona przez Słowian. Istniała tu świątynia pogańskiego boga Jarowita. Początki grodu sięgają X-XI wieku. Książę Warcisław I zdobywa gród i daje pole do popisu Ottonowi z Bambergu. Biskup robi swoje, nawraca Luciców na prawdziwą wiarę przy okazji doszczętnie niszczy świątynię Jarowita. Na jej miejsce erygowano kilka zakonów obsadzonych przez mnichów głównie z Niemiec. Następuje szybki rozwój gospodarczy i germanizacja ludności słowiańskiej. Powoli gród zamienia się w miasto. W 1282 roku miasto uzyskało lokację na prawie lubeckim.

Uliczka w Wolgast. Foto: Kazimierz Olszanowski

W 1296 roku w ramach podziałów dzielnicowych księstwo podzielono na Księstwo Szczecińskie i Księstwo Wołogojskie ze stolicą w Wołogoszczy. Jak większość miast portowych w tej części Europy wstępuje do Hanzy, Przed 1625 rokiem pobliski półwysep odcięto fosą od stałego lądu (Schlossinsel). Na powstałej w ten sposób wyspie zbudowano potężny zamek książęcy. Po zakończeniu wojny trzydziestoletniej miasto weszło w skład szwedzkiej prowincji Pomorze Przednie. W 1675 Brandenburczycy oblegają i ostrzeliwują zamek. Jeden celny strzał w prochownię zamkową i znaczna część zamku wyleciała w powietrze. Krótko potem nawiedza miasto epidemia dżumy kładąc pokotem reszki mieszkańców. W czasie wojny północnej 1713 roku car Piotr I w odwet za zniszczenie Altony przez Szwedów nakazał spalenie szwedzkiego miasta, w wyniku czego doszło do prawie całkowitego zniszczenia zamku i dużej części miasta. Ruina zamku, awansowała do funkcji kamieniołomu w trakcie kolejnej odbudowy miasta.

W wyniku Kongresu Wiedeńskiego w roku 1815 Wolgast przeszedł w skład państwa pruskiego. Zapanował pokój, zniesiono pańszczyznę uwalniając chłopów z poddaństwa. Zaczął się okres prosperity oparty o wpływy z żeglugi, handlu zbożem i produkcji dobrej jakości ceramiki budowlanej. Źródełka przynoszącego kasę trzeba strzec, najlepiej przy pomocy armat. Strategiczne położenie miasta i szczytny zamiar ochrony wpływów z biznesu skutkowały budową ufortyfikowanego przyczółka mostowego.

Zabytki. Trudno spodziewać się by w mieście tak często i dokładnie niszczonym przez wojny i pożary mogły zachować się jakieś liczne, stare budowle. Czasy gotyku pamiętają tylko: późnogotycka kapliczka św. Gertrudy i spichlerz zbożowy w porcie. Przetrwał też średniowieczny układ urbanistyczny Starego Miasta.
Wąskie, kręte uliczki obudowane są szeregami kamieniczek pochodzących z przełomu XVIII i XIX wieków, obecnie pięknie zrekonstruowanych lub wyremontowanych. W jednej z nich urodził się i mieszkał Philipp Otto Ruge prekursor romantyzmu w malarstwie niemieckim.


Skansen morski w Wolgaście (fragment). Foto: Kazimierz Olszanowski

 

ZECHERIN. (nie mylić z Zeherin przy moście)

Podejście. Za niewielką wysepką Ruhrplan kryje się mała przystań zwana Zecherin Hafen. Podejście od południa wąskim farwaterem biegnącym naturalną rynną głęboką na ponad 2 metry. W basenie portowym głębokości są raczej mniejsze, na co wskazują cumujące tu jachty, głównie niewielkie motorówki wędkarskie. Jedynie w samym wejściu do basenu portowego można zauważyć większe jednostki. Są to drewniane oldtimery remontowane w lokalnej stoczni.

 

KARLSHAGEN

Podejście. Nieco poniżej, 4 mile od mostu w Wolgaście, na brzegu wyspy Usedom widać marinę. Kryje się w sporym basenie wypełnionym częściowo jednostkami rybackimi adaptowanymi do roli statków wycieczkowych. Dla żeglarzy przeznaczono kilka pływających pomostów, marina mieści około 150 jachtów i motorówek. Jak w większości niemieckich przystani cumujemy między palami, dziobem do pomostu. W Karshagen i niedalekim Rankwitz opłaty za postój jachtów należą do najniższych w portach nad Peenestrom i w okolicach Rugii. Jeśli przed nazwą miejscowości znajduje się słowo „Ostseebad” należy liczyć się z opłatą klimatyczną za drugą i kolejne doby postoju. Największą atrakcją portu jest bar „Imbiss” serwujący bogaty wybór dań i przekąsek z ryb.

Miejscowość Karshagen jest typowym, niewielkim kurortem nadmorskim. Do brzegu Bałtyku trzeba przespacerować się ok 2 km, duży market po drodze umożliwia odnowienie zapasów. Mniej ambitnym piechurom polecam spacer koroną masywnego wału przeciwpowodziowego zaczynającego się przy północnych skrajach portu. W pobliżu portu mieści się wypożyczalnia rowerów.

 

KROSLIN

Podejście. Na lewym, zachodnim brzegu Pennestrom pojawia się las masztów i otwiera wejście na jezioro Kroslinesee. Na  południowym brzegu jeziora leży spora marina wyposażona w kilka długich, pływających pomostów z Y-bomami. Podejście wytycza oznakowany bojami farwater. Mniejsze jachty z reguły cumują do pomostów zajmujących południową część akwenu.

Marina w Kroslin. Foto: Magda i Filip Podgórscy

Teren mariny otaczają zabudowania wsi, której założenia urbanistyczne (owalnica) wskazują na stary rodowód. Do naszych czasów przetrwał jedynie zabytkowy kościół z XV wieku ulokowany na owalnym majdanie.

Kościół w Kroslin. Foto; Magda i Filip Podgórscy

Jeszcze mała uwaga – w Kroslin podobnie jak w wielu innych niemieckich marinach miejsca postojowe oznaczone są kolorowymi tabliczkami. Goście mogą cumować wyłącznie przy tabliczkach zielonych.

 

PEENEMÜNDE WSCHÓD

Podejście. Port żeglarski to niewielka dość ciasna marina, skryta za rzędem masywnych , drewnianych dalb. W zatoczce na północ leży stare nabrzeże gdzie przywiązano poradziecki okręt podwodny, udostępniany do zwiedzania i coś co przypomina z daleka trójmasztowy szkuner, ale w rzeczywistości jest pływającą knajpą z lipnym takielunkiem.

Przed II wojną światową został w Peenemünde zbudowany poligon doświadczalny z wyrzutniami pocisków V-1 i V-2. Prace nad tą bronią dały podwaliny lotom kosmicznym. Do 1945 roku Peenemünde stanowiło teren prób dla zdalnie sterowanej broni rakietowej. Werner von Braun pracował tu od 1937 r., jako dyrektor techniczny byłego ośrodka badawczego wojsk lądowych (1500 naukowców, w tym 36 profesorów, 8000 fachowców i do 16000 robotników przymusowych). Tu powstała pierwsza automatycznie sterowana rakieta z napędem na paliwo ciekłe.

Obecnie Peenemünde stanowi dość przygnębiający koktail pamiątek po wunderwaffe Adolfa H, towarzyszach radzieckich i czasach NRD. Dodatkowo jeszcze znaczący udział w kształtowaniu krajobrazu miały dywanowe naloty alianckich bombowców i powojenne rozbiórki. W efekcie na pustych placach mamy trochę ruin i muzeum. Zaś na jego terenie nieco wojskowego złomu.

Oprócz dobrze widocznych pamiątek najnowszej historii, pobliskie lasy kryją nasypy pozostałe po fortyfikacjach zbudowanych w początku XIX wieku. W czasie II wojny światowej mieścił się tu niemiecki ośrodek badań nad nowymi broniami III Rzeszy, m.in. nad V-1 i V-2. Miejsce położone na odosobnionym półwyspie między wybrzeżem Bałtyku a Penne zapewniało ośrodkowi bezpieczeństwo, chroniło przed ciekawskimi i pozwalało na kontrolę lotu próbnych egzemplarzy rakiet na przestrzeni ponad 350 kilometrów. W okolicy półwyspu zbudowano szereg obiektów obserwacyjnych i instalacji obronnych.

Faktycznie ośrodek doświadczalny Peenemünde składał się z dwóch niezależnych jednostek doświadczalnych, jednej działającej pod zarządem Wehrmachtu i drugiej działającej pod pieczą Luftwaffe. Wehrmacht nadzorował Zakłady Doświadczalne oficjalnie nazywane Peenemünde-Wschód, zajmujące się budową rakiety pionowego startu, znanej później jako V-2. Dyrektorem technicznym ośrodka, kierującym pracami badawczymi był sturmbannfuhrer Werner von Braun. Ośrodek doświadczalny Luftwaffe, nazywany Peenemünde-Zachód, prowadził próby prototypów samolotów i nowych broni lotniczych. Od 1942 r. w tym ośrodku realizowany był najważniejszy projekt Luftwaffe czyli budowa bezpilotowego samolotu-pocisku, znanego później pod nazwą V-1. W części ośrodka zajętej przez Luftwaffe (Peenemünde-Zachód) znajdowało się lotnisko. Do ośrodka doprowadzona była linia kolejowa. W skład kompleksu wchodziła też fabryka stężonego nadtlenku wodoru H2O2, służącego jako utleniacz paliwa rakietowego. Energię potrzebną do produkcji zapewniała węglowa elektrownia znajdująca się na brzegu Peenestrom.

Prace nad nową bronią, bezzałogowym samolotem-pociskiem o napędzie odrzutowym, nazwanym później V-1 (niem. Vergeltungswaffe-1, broń odwetowa nr 1) rozpoczęto w początkach 1942 roku.

Prace nad pociskami rakietowymi prowadzone były od początku lat 30, początkowo w doświadczalnym ośrodku rakietowym w lasach na południe od Berlina, w pobliżu wioski Kumersdorf, a w 1937 r. przeniesione zostały do nowego ośrodka doświadczalnego w Peenemünde. Pierwszy lot rakiety balistycznej skonstruowanej w tym ośrodku, oznaczanej wówczas jako A4 (niem. Aggregat 4) nastąpił 3 października 1942 r. Rakieta ta otrzymała później oznaczenie V-2 (niem. Vergeltungswaffe-2, broń odwetowa nr 2). Jej podstawowe dane: długość 14,04 m, wysokość wznoszenia się 84,5 km, zasięg 160,6 km, szybkość 1340 m/sec = 4824 km/h, czas lotu: 4 min.56 sec. W połowie lata 1943 r. zakończone zostało testowanie pocisków rakietowych V-2 i uruchomiona została linia montażowa w ośrodku doświadczalnym w Peenemünde.

Aggregat 4 czyli V2. Foto: Kazimierz Olszanowski

Przy okazji badań nad bronią rakietową opracowano w Peenemünde pod kierownictwem Johannesa Plendla systemy radarowe do nawigacji nocnej oraz wdrożono pierwszy w świecie system telewizji przemysłowej.

Informacje o pracach prowadzonych przez Niemców w Peenemünde docierały na Zachód głównie dzięki wywiadowi polskiej Armii Krajowej, który zbierał informacje wśród Polaków-pracowników przymusowych zatrudnionych w tych zakładach. Podczas wojny Peenemünde było kilkakrotnie bombardowane przez lotnictwo bombowe brytyjskie i amerykańskie). Pierwszy nalot przeprowadzony został przez brytyjskie lotnictwo bombowe w nocy z 17 na 18 sierpnia 1943 r. podczas tak zwanej „Operacji Hydra”. W nalocie udział wzięło 596 samolotów bombowych RAF, które zrzuciły 1795 ton bomb. W wyniku ataku zginęło, według oficjalnych danych niemieckich, 815 osób, głównie jeńców wojennych.. Celem nalotu RAF był tylko ośrodek Wehrmachtu Peenemünde-Wschód konstruujący rakiety V-2. Po tym nalocie zapadła decyzja o przeniesieniu produkcji rakiet V-2 do zakładów podziemnych rozrzuconych na terenie Niemiec, w tym do niechlubnie osławionej Dory położonej w Turyngii. W lipcu i sierpniu 1944 r. amerykańskie lotnictwo bombowe przeprowadziło trzy naloty na Peenemünde, bombardując tym razem także ośrodek doświadczalny Luftwaffe Peenemünde-Zachód. W przeciwieństwie do nocnych nalotów RAF były to naloty dzienne, przeprowadzone pod osłoną lotnictwa myśliwskiego. Łącznie na Peenemünde zrzucono kilka tysięcy ton bomb, poważnie zakłócając pracę.

Po zakończeniu wojny większość naukowców pracujących w Peenemünde została przechwycona i wywieziona do Stanów Zjednoczonych. Natomiast Brytyjczycy i Sowieci przechwycili pracowników technicznych. Od 1945 r. von Braun (późniejszy obywatel Stanów Zjednoczonych) działał w USA. W 1959 r. został współpracownikiem NASA. Wniósł on znaczący wkład w rozwój amerykańskiego programu kosmicznego. Także na rozwój radzieckiej techniki rakietowej, duży wpływ wywarły zdobyte tu informacje. Na mocy porozumień pomiędzy aliantami ośrodek w Peenemünde został zniszczony. Ocalała jedynie elektrownia, funkcjonująca do upadku NRD a obecnie przerobiona na muzeum. Ocalało też lotnisko i linia kolejowa do pobliskiego uzdrowiska w Zinnowitz. Lotnisko w okresie istnienia NRD było użytkowane przez armię ludową NRD i armię sowiecką do czasu jej wycofania do Rosji po upadku muru berlińskiego. Stacjonowały tu m in. Migi 21.

 

PEENEMÜNDE  ZACHÓD

Podejście. Wśród pozostałości dawnego Peenemünde-Zachód wyróżnia się niewielka zatoka portowa. Przy wejściu do krótkiego kanału powinno się uważać na mieliznę budującą się okresowo od zachodniej główki, zajmuje nawet 40% szerokości przesmyku. Jachty wchodzą trzymając się bliżej prawego brzegu. W ostatnich latach wyremontowano gruntownie nabrzeża, ustawiono pomosty i dalby cumownicze. Na brzegach powstały obiekty techniczne, sanitariaty i kolonia niewielkich domków letniskowych. W ten sposób zmieniono mały porcik w dobrze osłoniętą i bardzo klimatyczną marinę. Przy cumowaniu trzeba uważać jedynie na silniejsze wiatry zachodnie. Z reguły są tu wolne miejsca dla jachtów odwiedzających marinę.

Okoliczne lasy kryją niedalekie lotnisko i rezerwat ptasi Peenemünderhaken, jednak ogrodzenia i zakazy wstępu mogą ograniczyć nasze zapędy podróżnicze.

Marina Peenemünde-Zachód. Foto: Magda i Filip Podgórscy

 

FREEST

Podejście. Do mariny wchodzimy kierując się w lewo zaraz za główkami.  Mieści się tutaj kilkadziesiąt jachtów, ale w szczycie sezonu jest dość tłoczno pewnie ze względu na dogodne położenie tuż przy wejściu na bodden.

Mała, bardzo stara wioska (wzmiankowana 1176 roku) niegdyś rybacka, obecnie dominuje funkcja turystyczna, choć kilka kutrów jeszcze poławia na Pennestrom i Greifswalderbodden. Część mieszkańców utrzymuje się z pracy w niewielkich zakładach remontowych działających dla potrzeb żeglugi. Na zachodnim brzegu Peenestrom leży niewielki port z mariną dla żeglarzy.

 

Port w Freest. Foto: Kazimierz Olszanowski

Sama wieś położona jest około pół kilometra od mariny. Wioska ładna, czysta i zadbana, brak tu jednak większych atrakcji. Warto odwiedzić miejscową izbę pamięci. Jest to swoiste kuriozum przypominające czasy wielkiego kryzysu w latach trzydziestych XX wieku. Rybołówstwo przestało przynosić dochody, trzeba było sięgnąć po nowe źródło zasilenia domowych finansów. Uczyniły to miejscowe kobiety opanowując sztukę tkania dywanów. Obecnie „rybackie kobierce z Freest” osiągają bardzo wysokie ceny na aukcjach dzieł sztuki.

Z Freest wypływamy na Greifswalder Bodden. Foto: Kazimierz Olszanowski